Rewolucja foodtrucków
 





 




Rewolucja foodtrucków

2013-11-25

Kraje azjatyckie słyną z ulicznych straganów z jedzeniem, na których kupić można niemal każde wymyślone przez człowieka danie. W USA tryumfy święcą foodtrucki, czyli samochody przystosowane do przygotowania i sprzedawania jedzenia wprost z nich. A jak kuchnia ulicy wygląda w Polsce?

rs-2013-06-23

Na ulicy kiedyś konsumowano flaki, pyzy czy bigos. Później zajadaliśmy się rybą na papierowych talerzykach, kupowaną w budach czy przyczepach nad morzem, bez stolików lub z minimalną liczbą miejsc siedzących. Konsument zmuszony był spożywać posiłek idąc. Swoją popularność miały też „pizze” i zapiekanki. Te pierwsze, w formie okrągłego lub owalnego placka, pokryte grzybami i, w wersji „lux”, serem, te drugie podobnie, ale na bułce. W większości wypadków było to jedzenie przeznaczone do spożywania w biegu. Giełdy samochodowe i bazary opanowała kiełbasa, frytki i kurczaki z rożna. A później modne stały się budki i przyczepy serwujące zapiekanki, hot dogi i hamburgery, w końcu kebaby.

Moda na…

Ostatnie dwa lata to wybuch mody na slow foodowe hamburgery. Burger bary wyrastały (szczególnie w Warszawie) z taką częstotliwością, jak kilka lat wcześniej sushi bary czy kebaby. Małe, często bardzo małe lokale oferujące robione od podstaw kanapki z wołowym kotletem, jakże różne od serwowanych przez dwie dekady „hamburgerów” w fast foodowych budach. Ale często lokalizacja tych barów stanowiła dla potencjalnych klientów problem. Naprzeciw ich oczekiwaniom wyszły foodtrucki. Mogły dojechać tam, gdzie oferta gastronomiczna nie docierała, pojawiały się na koncertach i innych imprezach plenerowych. Pierwsze polskie foodtrucki zapewne wielu pamięta – samochody sprzedające kurczaki z rożna. Popularne głównie w latach 80-tych, odeszły w niebyt wyparte przez kebaby i inne fast foody.

…street food

Ten nowy-stary trend doskonale został przez Polaków przyjęty. Na pierwszym w Polsce Street Food Festival zorganizowanym w czerwcu na warszawskim Wilanowie, oprócz foodtrucków wystawiły się również burger bary, restauracje, firmy cateringowe. Kilka tysięcy ludzi, którzy przewinęli się przez festiwal, pokazało, że street food w Polsce to coś, czego ludzie naprawdę szukają, coś co staje się alternatywą dla chodzenia do restauracji. Podobna sytuacja miała miejsce na Żarciu na Kółkach – zlocie foodtrucków w Warszawie. Na pierwszym wystawiło się 17 samochodów, a jedzenie skończyło się po… 4 godzinach! Różnorodność oferowanych dań zaspokajała chyba wszelkie potrzeby: ciacha, burgery, wursty, kawa, naleśniki, zapiekanki, pizza, jedzenie meksykańskie… Sprzedawało się wszystko, a w kolejkach stało się ponad godzinę. Ta nowa moda (która oby trwała jak najdłużej) pokazała, jak bardzo Polacy otwarci są na nowe pomysły w gastronomii jako konsumenci, ale pokazała też, że może to być świetny pomysł na biznes. Mobilność takiego trucka usuwa przeszkody w postaci złej lokalizacji, pozwala dotrzeć do klientów nie tylko na określonym terenie – w sezonie letnim wielu właścicieli przemieszcza się po całej Polsce. Chciałbym, żeby kiedyś było u nas jak w USA – w samym Nowym Jorku porusza się po ulicach ponad 1,8 tys. samochodów sprzedających jedzenie. Czy jest to jednak łatwy kawałek chleba? Czy wystarczy mieć pomysł, żeby otworzyć taki biznes? Właściciele food trucków, którzy zgodzili się odpowiedzieć mi na kilka pytań, najlepiej będą zorientowani.



Niemieckie kiełbasy na polskich ulicach


O swoim pomyśle opowiada Bernard Rucel, właściciel Wurst Kiosku.

Skąd pomysł akurat na foodtrucka?

Miałem wtedy jeden lokal, szukałem kolejnych punktów stacjonarnych i naturalnym dla mnie rozwojem firmy było zakupienie food trucka, głównie jako narzędzia marketingowego.

Jaki jest koszt otworzenia food trucka?

Koszt waha się od 35-50 tys. zł za dobrze wyposażone auto, zależy od ilości sprzętu, jaki jest potrzebny do gastronomii oraz stanu auta. Kupiłem starą T4 po piekarni i sam zająłem się przeróbkami. Opłaty to przygotowanie wnętrza, odbiór sanepidu i rejestracja auta.

Masz jakieś wolne dni, czas dla najbliższych?

Auto pracuje w tygodniu, weekendowo też, ale mniej niż w wakacje, kiedy było dużo eventów. Czas zależy od zaangażowania, możesz pracować codziennie, możesz tylko w weekendy.

Jakie są największe plusy takiej działalności?

Wizerunek, czyli korzyści marketingowe. Oprócz WurstWagena mam też punkty stacjonarne, które otwarte są przez cały tydzień, foodtruck dociera do nowych klientów, którzy może nie podeszliby do okienka, żeby kupić kiełbasę.

Nie ma minusów?

Ależ ma, np. sprzątanie po dużej imprezie.

Jakie są największe przeszkody w waszej działalności?

Znasz je… Uregulowania prawne miasta i wolność stawania.

Zamierzasz „wypuszczać” na ulice kolejne trucki?

Tak. Sprzedaliśmy naszego Wagena do franczyzy w Gdyni, będzie wspomagał nowy trójmiejski lokal, który powstaje w Gdańsku na Targu Węglowym, kupiliśmy identyczną starą T4, którą będziemy remontować przez zimę.

Czy czujesz rosnącą konkurencję?

Liczba aut...

Aktualności
W najnowszym wydaniu
 




Strefa prenumeratora
ARCHIWUM ONLINE RESTAURACJI:

Login:
Hasło:
Zapomniałem hasło

E-tygodnik
Bądź na bieżąco
Jeżeli chcesz otrzymywać w każdy poniedziałek przegląd najważniejszych informacji branżowych, zapisz się do listy subskrybentów.



Jeżeli chcesz wypisać się z listy odbiorców newslettera, wpisz adres e-mailowy i kliknij "rezygnuję".
Twój e-mail