Lokalny koloryt
 








Lokalny koloryt

Eduardo Brethauer jest Chilijczykiem/Włochem i jednym z najbardziej rozpoznawalnych i oryginalnych piór w świecie wina. Dziennikarz, autor licznych publikacji, w tym „Vinos con Cuento”, juror konkursów winiarskich na pięciu kontynentach oraz entuzjastyczny szef kuchni amator. Dziś żyje szczęśliwie w Polsce.

rst 042022 865839 829013

Czy możemy sobie wyobrazić świat, w którym wszyscy ubierają się, czeszą i myślą tak samo? Oczywiście, że możemy. Niektórzy nawet tego doświadczyli. To obraz przeszłości, ale także dziś dystopijny koszmar. Obraz, który mnie martwi i przeraża. Jestem zagorzałym obrońcą różnorodności, lokalnego kolorytu, produktów autochtonicznych, terroir, rodzimych winorośli, specyfiki obszaru geograficznego, kultury, którą należy chronić i zachować dla przyszłych pokoleń. Parę lat temu odwiedziłem kilka sąsiednich krajów w Europie Wschodniej. Swój rozwój zawdzięczają głównie środkom z Unii Europejskiej, znalazłem wiele mocno technologicznych winnic, z lśniącymi urządzeniami chłodniczymi czy nowoczesnymi prasami pneumatycznymi, niektóre wciąż nierozpakowane z oryginalnych opakowań, stojące gdzieś w kącie w winiarni. Jakież było moje zdziwienie. Ale jeszcze bardziej podczas degustacji: parada win z międzynarodowych szczepów, poprawnych, ale bez charakteru i tożsamości, stworzona do rywalizacji na najniższych półkach supermarketów. Po tym z lekka gorzkim doświadczeniu właściciele winnicy zaprosili nas do spróbowania rarytasu: kilku pokrytych kurzem i pajęczynami butelek z końca lat 60. z autochtonicznego szczepu bułgarskiego o nazwie mavrud. Natychmiast wróciła dusza do mojego ciała. Wino było żywe i smaczne, ale odzwierciedlało także bułgarską historię uprawy winorośli i cechy tożsamości szczepu. Gospodarze byli niepewni, zdenerwowani, czekając na nasze komentarze, a ja zadawałem sobie pytanie: po co dalej zalewać rynek butelkami merlota za 3 dolary, skoro mają swoją odmianę, fajną i odmienną? Wiele winnic w Europie Wschodniej produkuje masowe, standardowe i tanie wina, często ze śmieszną marżą zysku. Rywalizują w przeludnionej, dusznej dżungli, gdzie jedyną różnicą butelek jest kreatywność i kolor ich etykiet. Idąc w ślady Gruzji i Węgier, dlaczego Słowenia nie kładzie bardziej zdecydowanego nacisku na imponującą gamę rodzimych odmian, takich jak rebula, ranina, klarnica, vitovska grgranja czy refosk? Dlaczego Mołdawia nie postawi mocniej na alb de onitcani, viorice czy feteasca neagra? Dlaczego Rumunia nie promuje odważniej swoich feteasca regala, crâmposie selectionata, tamâioasa româneasca czy babeasca neagra? W Polsce w ostatnich latach fenomen wina wkradł się na scenę z wielkim impetem. Niedługo zostanie obsadzonych tysiąc hektarów i co roku pojawiają się nowe przedsięwzięcia, w większości rodzinne, z kilkoma obsadzonymi hektarami, zadziwiająco zarządzane w sposób zrównoważony pomimo złej pogody. Byłem kilka tygodni temu na Festiwalu Wina w Zamościu i podobały mi się te szczepy, które nie są szlachetne, ale zaadaptowały się i współistniały z różnymi polskimi terroir, takimi jak solaris, johanniter, seyval blanc, regent czy rondo. Poza tym, oczywiście, kilka butelek jego najjaśniejszej gwiazdy: wyjątkowego rieslinga, tego szczepu dzielonego z Niemcami, który przykrywa historię spotkań i nieporozumień. Dlaczego nie odważyć by się i spróbować tych win? Dlaczego nie porzucić na chwilę bestsellerów, takich jak prosecco i primitivo? Dlaczego nie chłonąć historii polskiego winiarstwa, zwłaszcza gdy zasiadamy do stołu i delektujemy się wykwintnymi rodzimymi potrawami? Ale proszę, nie zrozumcie mnie źle. Nie chodzi o wskrzeszenie przestarzałych nacjonalizmów. Nie jest tak, że Polacy piją tylko polskie wina. Po co pozbawiać się nieśmiertelnych klasyków, takich jak champagne z ostrygami, sauvignon blanc z ceviche, pinot noir z coq au vin czy tokaj z foie gras? Chodzi raczej o zachowanie różnorodności, a nie wygaszanie tych odmian, które są częścią naszego krajobrazu i które są z nami od wieków, a nawet tysiącleci, naturalnie dostosowując się do ich środowiska i utrwalając wspaniałe sojusze między winem a tradycyjną żywnością. Chodzi o życie w bardziej kolorowym, różnorodnym i ekscytującym świecie. Chodzi po prostu o uniknięcie zagubienia się w szarej mgle standaryzacji.



Strefa prenumeratora


  Udostępniono 30% tekstu, dostęp do pełnej treści artykułu tylko dla prenumeratorów.

Czytaj dalej kupując prenumeratę „Restauracji” w wersji papierowej, lub cyfrowej.

Prenumerata RESTAURACJI to:
  • Pewność, że otrzymasz wszystkie wydania dwumiesięcznika
  • Dostęp do archiwum wydań „Restauracji” w wersji online
  • Specjalistyczne raporty w ramach prenumeraty
Prenumeratę możesz zamówić:
  • Telefonicznie w naszym Biurze Obsługi Klienta pod nr 22 333 88 20
  • Korzystając z formularza zamówienia prenumeraty zamieszczonego na stronie www.sklep.pws-promedia.pl
Jeśli jesteś prenumeratorem a nie znasz swoich danych dostępu do artykułów Restauracji napisz skontaktuj się z nami, bok@pws-promedia.pl
W najnowszym wydaniu
 




Strefa prenumeratora
ARCHIWUM ONLINE RESTAURACJI:

Login:
Hasło:
Zapomniałem hasło

E-tygodnik
Bądź na bieżąco
Jeżeli chcesz otrzymywać w każdy poniedziałek przegląd najważniejszych informacji branżowych, zapisz się do listy subskrybentów.



Jeżeli chcesz wypisać się z listy odbiorców newslettera, wpisz adres e-mailowy i kliknij "rezygnuję".
Twój e-mail