Tomasz Potrzebowski
Ekspert rynku wina, firma Henkell Freixenet Polska
Wmomencie, gdy czytacie ten felieton, zbiory winogron w Szampanii dobiegły końca, a proces winifikacji trwa w najlepsze. Producenci mają powody do optymizmu – sprzedaż francuskich bąbelków wróciła do poziomów sprzed pandemii, a rocznik 2022 pod względem pogodowym był łaskawy. Jaka perspektywa czeka zatem szampana w nadchodzących miesiącach, skoro wszędzie pojawia się widmo kryzysu gospodarczego, a inflacja w wielu krajach nie daje o sobie zapomnieć? Rok 2022 w szampańskich winnicach jest naprawdę dobry. Producenci nie kryją zadowolenia i po cichu wracają wspomnieniami do wyjątkowego rocznika 2002, który zapisał się w pamięci wielu ponadprzeciętną jakością wytwarzanych win.
Bardzo długie okresy nasłonecznienia oraz brak chorób winogron to kluczowe czynniki przy uprawie winogron w tym regionie, ale nie mniej ważne było to, że w tym roku Szampanię oszczędziły zarówno wiosenne przymrozki, jak i niszczycielskie opady gradu. To wszystko spowodowało, że Comité Champagne ustalił wielkość plonów na 12 ton z hektara – najwyższą od ponad dekady! Wydaje się zatem, że jest to pierwszy krok do rozwiązania problemów z globalnym niedoborem szampana.
Czy jednak w dobie niekorzystnych uwarunkowań gospodarczych klienci będą mogli pozwolić sobie na zakupy luksusowych francuskich bąbelków? W zeszłym roku pytany o perspektywy rozwoju szampana w naszym kraju, bez wahania mówiłem, że jesteśmy rynkiem z wielkim potencjałem rozwoju – młodym, który tak naprawdę dopiero się otwiera. Opierałem się na widocznej premiumizacji rynku wina i wzroście dochodów, które chętnie przeznaczaliśmy na zakup trunków z wyższej półki.
Dzisiaj sytuacja wygląda nieco inaczej – trendu premiumizacji nie zatrzymała pandemia, ale teraz trzeba zmierzyć się z być może większym problemem – inflacją. Szampan jest jednak tak szczególnym trunkiem, że przy jego zakupie nie kierujemy się wyłącznie ceną. W przypadku takich win ważna jest również dojrzałość konsumentów do zrozumienia i docenienia dobrego produktu. Miłośników szampana w Polsce na szczęście nie brakuje, dlatego o jego dobrą przyszłość jestem spokojny. Co jest teraz trendy w świecie francuskich bąbelków? Bez dwóch zdań powraca moda na szampana, którego wina bazowe fermentowane były w dębowych beczkach. W pierwszej połowie ubiegłego wieku domy szampańskie używały do fermentacji swoich win bazowych beczek. Proces ten zwiększał potencjał starzenia się wina, a także dodawał bogactwa, złożoności oraz charakterystycznych słodkich nut – kokosowych i waniliowych.
Praktyka ta zakończyła się w jednak w latach pięćdziesiątych. Większość producentów, z wyjątkiem nielicznych – Alfreda Gratiena, Kruga czy Bollingera — porzuciła ten sposób wytwarzania na rzecz fermentowania wina w kadziach ze stali nierdzewnej. Zmniejszyło to oczywiście koszty produkcji wina, ale wpłynęło także na styl produkowanych trunków. Dzisiaj szampany, do produkcji których wykorzystuje się dębowe beczki, wracają do gry, a klienci w restauracjach zyskują zupełnie nowe doznania smakowe i aromatyczne.
Udostępniono 30% tekstu, dostęp do pełnej treści artykułu tylko dla prenumeratorów.
