Być upierdliwym do bólu
 






Być upierdliwym do bólu

2014-04-07

Beata Bednarek-Zielińska wraz z mężem Grzegorzem Zielińskim od początku lat 90. prowadzą restauracje Solo Pizza. Grzegorz Zieliński jest w dodatku właścicielem restauracji Klub 97 na ul. Piotrkowskiej 97 w Łodzi. Wraz z bratem Markiem jest też współwłaścicielem restauracji Dworek, którą otworzył w 1975 roku ich ojciec. Był właścicielem restauracji hotelowych, fast-foodowych.

rs-2014-02-30

„Restauracja”: Mam pieniądze, chcę otworzyć restaurację, ale nie mam doświadczenia w prowadzeniu tego biznesu. Szukam pomocy, więc zgłaszam się do państwa, bo podoba się mi koncept Solo Pizza. Co wy na to?

Beata Bednarek-Zielińska:
Zaczynam od pierwszego pytania, czy chce pan być zaangażowany w projekt, czy też nie? Odpowiedź umożliwia dalszą rozmowę. Potem zainteresowana jestem czy ma pan własną, dobrą lokalizację. Nie jesteśmy osobami wszechwiedzącymi i nie mamy 100 proc. recepty na biznes. Podstawą jest jednak pełne zaangażowanie, lokalizacja i wysokość opłat.
Grzegorz Zieliński: Nie można podpisać umowy z kimś kto mówi, że jest elektrykiem, dobrze mu idzie zakład i ma pieniądze. Taki ktoś wyobraża sobie, że otworzy gastronomię, a ona będzie sama funkcjonowała. Kupienie czyjegoś pomysłu nie wystarczy.

Czemu mielibyście się ograniczać? To moje pieniądze.

GZ: Nie wystarczy mieć pieniądze nawet na trzy restauracje, aby otworzyć lokal w nawet dużej sieci. Jeżeli franczyzobiorca nie ma podstaw, to nie pociągnie projektu. Dla mnie bardziej wiarygodny jest mój kucharz, który postanawia się usamodzielnić i otwiera podobny lokal w innym mieście. Wtedy wiem, że restauracja jest jego życiem. W takich ludzi warto inwestować.

BBZ: Zaczyna się zazwyczaj od znajomych. Często oni otwierają lokale we franczyzie. Myślą, że skoro nam biznes idzie, to może i im pójdzie.
Czy przeprowadzacie audyty?

GZ: Są przykłady sieci franczyzowych, które postawiły na lokal w każdej dziurze i muszą teraz przeprowadzić rebranding, bo okazało się, że nie trzymają odpowiedniego poziomu. Jeżeli mój franczyzobiorca zacznie źle działać, to psuje mi markę. Goście nie rozróżniają restauracji franczyzowych. W umowie jest punkt, który mówi, że gdy jakość spadnie, umowa przestaje obowiązywać. Zabieramy wtedy nazwę. Inwestor będzie musiał działać pod swoim szyldem. A skoro nie idzie mu pod moją marką, to trudno żeby szło pod inną nazwą.

Mogę jednak skopiować wasz pomysł i nic wam nie płacić?

BBZ: Ze skopiowaniem nigdy nie ma problemu, ale potem jest konsekwencja działania. Bez niej można zniszczyć najlepszy pomysł.

rs-2014-02-31

To jak się bronicie przed zepsuciem marki?

BBZ: Oprócz zaangażowania, trzeba nas słuchać. Są franczyzobiorcy, którzy prowadzą biznes po swojemu. Muszą jednak zdać się na to, co potrafimy i co mówimy. W naszym przypadku najlepszym franczyzobiorcą jest mój brat, który prowadzi dwa lokale. Mamy do siebie zaufanie. Słucha nas.

Czy przeprowadzacie audyty?

BBZ: Prowadzimy je systematycznie. Pracownicy sieci wysyłani są do poszczególnych lokali, w których kontrolują, oceniają, sprawdzają itd....

Aktualności
W najnowszym wydaniu
 




Strefa prenumeratora
ARCHIWUM ONLINE RESTAURACJI:

Login:
Hasło:
Zapomniałem hasło

E-tygodnik
Bądź na bieżąco
Jeżeli chcesz otrzymywać w każdy poniedziałek przegląd najważniejszych informacji branżowych, zapisz się do listy subskrybentów.



Jeżeli chcesz wypisać się z listy odbiorców newslettera, wpisz adres e-mailowy i kliknij "rezygnuję".
Twój e-mail